Faworytem męża są kotleciki ryżowe, a moim - selerowe. Po falafelach to chyba najpopularniejsze danie wegańskie. Częściej nazywane selerybą (mnie ta nazwa nie przekonuje) i smażone z użyciem dużej ilości tłuszczu (to mi również nie odpowiada). W mojej kuchni tę potrawę nazywam kotletami z selera i przyrządzam w pieczonej formie. Uwielbiam je nie tylko za smak, ale i za prostotę wykonania i cenę :-). To danie udowadnia, że kuchnia wegańska nie musi być droga i skomplikowana. Dwa takie kotlety plus ulubiona surówka to dla mnie obiad idealny. Nawet córeczka się przekonała do smaku selera w takiej postaci. O właściwościach odżywczo-zdrowotnych selera bulwowego pisałam już przy okazji przepisu na frytki z tegoż warzywa (dla zainteresowanych tymi faktami - KLIK).
Do przygotowania kotlecików, a raczej opanierowania, użyłam domowej mąki orkiszowej (zmielonych ziaren skiełkowanego orkiszu). Można oczywiście z powodzeniem wykorzystać mąkę bezglutenową - gryczaną, owsianą, ryżową, z tapioki, ciecierzycy, itp. Dla totalnie zdrowej, beztłuszczowej opcji pomińcie pestki dyni. Polecam!
Składniki na 6 kotletów:
1/2 bulwy selera,
5 łyżek mąki orkiszowej lub bezglutenowej,
6 łyżek wody,
1 łyżeczka curry,
1/2 łyżeczki soli kamiennej,
1/4 łyżeczki pieprzu,
pestki dyni (opcjonalnie).
Wykonanie:
Selera myjemy i gotujemy w niewielkiej ilości wody do momentu odparowania wody lub przyrządzamy na parze (seler musi stać się miękki, lecz nie za bardzo, bo "dojdzie" jeszcze w piekarniku). Następnie obieramy ze skórki i kroimy na plastry o grubości 5-7 mm.
Z mąki, wody i przypraw przyrządzamy panierkę.
Plastry selera układamy na blaszce z wyłożonej papierem do pieczenia. Smarujemy panierką (osobiście nie obtaczam całych plastrów w panierce, smaruje jedynie wierzch). Dekorujemy pestkami dyni i pieczemy 20 - 25 minut w temperaturze 180 stopni. Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz